liowanego złota, który w paszczęce miał każdy ząbek z dyamentu i trzymał między nimi rubin, jak druga pięść; stracił zupełnie podłogę pod podeszwami i na pytanie Heimerthowej odpowiedział, jak mógł najprędzej:
— Naturalnie, proszę pani.
Kiedy jednak Rdzawicz zrzuciwszy bluzę, wyszedł za Heimerthową, która czekała go na dole w faetonie, aby się trochę z nią »przewietrzyć«, Tężel począł myśleć inaczej.
Wszystko to, co się działo w ostatnich czasach, spadało na niego, jak grom po gromie. Były godziny, kiedy w obawie o talent Rdzawicza, lub nawet o jego życie, klął chwilę poznania się jego z Maryą i cały świat wzdłuż i wszerz. Nigdy jednak nie klął samej Maryi. Pamiętał spojrzenie, jakie mu rzuciła z loży i kwiat, który posłała »przyjacielowi swego narzeczonego« a który spalił i w wodę wrzucił. Mimo wszystko, co się przez nią stało, Tężel żywił dla panny Tyżwieckiej jakąś cześć, bezwzględną, niedotykalną, podobną do czci, jaką dziki człowiek oddaje bóstwu, które naprzykład zeszle mór, ale nie przestaje być mimo to świętem i bóstwem. Ile razy o niej myślał, doznawał tego uczucia, jakie może mieć subjekt z korzennego sklepu na dole, wobec księżniczki na pierwszem piętrze. Rdzawicz był jak rycerz, dla którego niema zbyt wysokich progów ani urody, ani bogactwa, ani nazwiska — — ale on, Tężel, taki Tężel... Geniusz — Tężel był przekonany o geniuszu Rdzawicza — otwiera
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/385
Ta strona została skorygowana.