Marya, ta Marya, ta Marya, którą ten człowiek tak kochał, tak ubóstwiał, dla której nie było dla niego dość słodkiego imienia, dość pięknego słowa, którą się tak cieszył, tak upajał, którą tak żył cały. Ta Marya, ta sama?!...
Rdzawicz jest w jakimś szale; w jakimś obłędzie. Jeżeli, broń Boże, da to ludziom zobaczyć, a ochłonie potem i zrozumie, co zrobił — Chryste Nazareński, co się z nim stanie?! Życie sobie odebrać gotów... Bo to jednak jest rzucenie pod nogi ludzkie kobiety, którą się kochało, którą się czciło, dla którejby się ostatnią kroplę krwi oddało było kiedyś z rozkoszą, a takich rzeczy, takich rzeczy mimo stu zerwań się nie zapomina... one wrastają w serce...
A taka baronowa Heimerth mówi mu, że mu wszystko wolno i że Marya jest niczem wobec tego marmuru... Bodaj z piekła nie wyszła, przemierzłe rude babsko!
Arcydzieło jest, prawda, ależ takich arcydzieł Rdzawicz jeszcze może zrobić dziesięć, piętnaście, dwadzieścia. Przy płodności jego imaginacyi, energii w robocie i zupełnie zagadkowej szybkości w wykonywaniu, ileż ma jeszcze czasu, nie mając lat trzydziestu! Byle tylko był zdrów, całą salę arcydzieł może zostawić po sobie. A to... to nie może istnieć...
Sam Rdzawicz tego nie zniszczy, jest nieprzytomny, ale zniszczy to on, Tężel. Uratuje ją i jego. Ona, po wystawieniu tej rzeźby otrułaby się chyba, a Rdzawiczby sobie kulę w serce wpakował. Jeżeli Rdzawicz, zobaczywszy swoje dzieło zniszczone, zechce mu mło-
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/387
Ta strona została skorygowana.