było silniejsze od niego. Gdyby mu śmierć groziła — i tak rzeźbiłby dalej.
Cokolwiek zaś bądź, Anioł śmierci mieć będzie piętno zemsty... A zdruzgotać go może tylko śmierć... Gdyby umrzeć... Przed śmiercią, w jej chwili, zdruzgotałby ten marmur. Pierwej nie może, nie może! To jest silniejsze od niego! Ten marmur, ten biały kamień wchłonął go w sobie. On musi kuć, musi ciosać, musi odczuwać i rzeźbić, musi stworzyć! To jest silniejsze od niego. Morze biegnie i odbiega od brzegu, bo musi.
Ono nie ma woli!
Jest morzem...
Są wole wyższe niż ludzka wola...
W wyobraźni egoizmu...
Nie! są wole wyższe!
W wyobraźni egoizmu...
A wokoło są cztery puste, gołe ściany i wysoko, w półcieniu, biały posąg — ogromny, smutny, ah! do śmierci smutny!...
I to jest życie, życie człowieka, o którego matce, gdyby żyła, mówionoby, że powinna być dumną i że się powinna nazywać szczęśliwą matką...
Wybiegł na ulicę.
Smutek jego osobisty rozszerzył się na jakiś ogólny żal nad światem: czując własne nieszczęście silniej niż kiedykolwiek, silniej począł odczuwać cudze. Żal mu było nad wyraz zbiedzonych koni dorożkarskich i chudych psów i litował się nad całą olbrzymią nędzą bytu. W każdym z tych domów mogła być jakaś ciężka choroba, jakieś wielkie zmartwienie, kalectwo, klęska... Nikt
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/402
Ta strona została skorygowana.