Żyć zaś było Rdzawiczowi coraz trudniej. Slub Maryi miał się odbyć za godzinę.
Za godzinę też mieli przyjść tragarze po posąg Anioła śmierci; dokąd go mieli zanieść, nie wiedzieli jeszcze. Mieli go zanieść pod bramę domu, w którym mieszkała Porzelska, a do którego Marya miała powrócić z kościoła. Ten posąg, postawiony w bramie, miał ją powitać powracającą od ślubu, miał jej ją pokazać taką, jaką jest... Potem?...
Na to pytanie robiło się Rdzawiczowi czarno w oczach.
Potem albo stanie się coś okropnego, czego sobie wyobrazić plastycznie nie mógł, albo bez względu na nic, ani na jej rodziców, ani na nią samą, ani na panią Laurę, będzie się starał z Eli Rosieńskiej zrobić swoją kochankę. Jej piersiami zasłoni sobie widok życia, w jej miłość pogrąży się jak w sen. Kobieta może być największą ponętą w życiu, ale może być także ostatnią w niem ucieczką. Wtedy, kiedy nie pozostanie już nic, pozostają jeszcze zmysły; wtedy kobieta jest, jak wódka. Nie szuka się jej dla rozkoszy, ale oszałamia się nią świadomość. Dla człowieka znicestwionego wewnętrznie, kobieta nie jest ani szczęściem, ani satysfakcyą: jest narkotykiem. Rolla upija się nią przed samobójstwem; Heliogabal zaś porywał ze świątyń kapłanki, choć były piękniejsze kobiety w Rzymie.
A potem?...
Potem znów albo stanie się jakaś katastrofa, której sobie plastycznie wyobrazić nie mógł, albo — — vogue la galère!...
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/407
Ta strona została skorygowana.