A potem?...
Ale czarny, wązki, żłobkowany otwór lufy rewolweru, miał w sobie zawsze jednakowo straszliwe milczenie. Przeklęte drzemanie śmierci, przeklęty śmierci sen! Gdyby nie była tak cicha, tak ciemna, tak spokojna i głucha, gdyby szła z wrzaskiem, krzykiem, hałasem, w orgii świateł, ognia, kolorów, z wrzawą i szumem, dzika, okrutna, krwawa, nieubłagana, przemocna i konieczna — — ale nie, drzemała cicho w lufie rewolweru, jak mała dziewczynka z ręką podłożoną pod głowę, wśród kwiatów i dużych liści, i można jej było nie budzić.
Żyć zaś było Rdzawiczowi coraz trudniej...
Gdyby był mógł się otrząść, odepchnąć od siebie to wszystko, uciec precz... Przed paru dniami odebrał list od Stosławskiego, który go prosił, aby przyjechał do niego na wieś do Galicyi, w kaplicy, którą Misia, już teraz jego żona, fundowała, wyrzeźbić Madonnę, a zarazem najserdeczniej zapraszał go na całe lato. Rdzawicz nie wiedział, że stało się to za pośrednictwem Laury Przerwicowej, która napisała wprost do Stosławskiego, że Rdzawicz jest w takim stanie, iż trzeba go koniecznie ratować, i że jedyną drogą, jaką ona widzi ku temu, jest, aby Stosławski pod pretekstem zamówienia ściągnął go do siebie i zatrzymał tak długo, jak się da. Pani Laura powzięła tę myśl zupełnie swobodnie, albowiem Stosławski poślubił był Misię przed paru tygodniami we Lwowie.
Skłonił go do tego wzgląd na chłopów, pomiędzy których się przeniósł, a których jego życie na wiarę
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/408
Ta strona została skorygowana.