wiedziałbym dokąd iść. A jednak jedna dziewczyna przepowiedziała mi, że nie umrę normalną śmiercią. Umarła sama i nie przekonała się. Dziwna jest melancholia w jej pamięci dla mnie przez tę jej wróżbę i przez tę śmierć, nim się wróżba spełniła. Prawda, jaką wszystko, co umrze, ma w sobie spokojną melancholię, jaki cichy smutek jest w rzeczach umarłych? Ciekawym, czy Tobie przychodzą kiedy podobne myśli? Ja nieraz, zamknąwszy oczy, czytam moje własne klepsydry:
Byłem dziś na Lido. Jedzie się małym statkiem, zwanym vaporetto, z Riva degli Schiavoni, koło dwudziestu minut może. Na Lido masz pierwsze konie w Wenecyi, pola orne i jakieś plantacye. Poszedłem nad morze na brzeg i położyłem się na piasku. Za sobą miałem zielony wał, trawą porosły, za nim aleję drzewną; przed sobą morze i na niem daleko okręty. Morze szumiało, szło i szło pod brzeg. Zapatrzyłem się w to niebo włoskie, zasłuchałem w ten szum i doznałem dziwnego wrażenia, jakiegom nigdy przedtem nie doznawał. Piszę ci o niem dlatego właśnie. Oto wydało mi się, że może wszystko to, com przeżył, to jest sen, jakieś fantastyczne marzenie. Naprzód zaczęło mi się wydawać, że snem jest to, com przeszedł z Maryą; potem powoli wszystko, całe moje życie. Kto wie — my-