Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

istotę — — a to jest moje własne serce umarłe pod nogami memi. Tyle nadziei moich leży w grobie — — tyle, ah tyle!... Tak kochałem tę dziewczynę, tak bardzo ją kochałem, tak źle mi żyć bez niej. Nigdy, nigdy, siedząc u jej kolan, nie wezmę jej rączek w dłonie, nie pochylę jej ku sobie i nie będę mógł jej mówić: moja... Nigdy nie usłyszę jej głosu... Mogę ją spotykać, mogę ją widywać, mogę mieszkać naprzeciw niej, ale nigdy już ona nie odezwie się do mnie, nigdy nie rozchyli warg, aby do mnie mówić. Nigdy jej nie usłyszeć... Ah! jak mi tęskno do jej głosu, do jej słów, do dźwięku powietrza na jej ząbkach... Jak mi tęskno... Oto jest tak dla mnie, jakby umarła: nigdy już nie przemówi do mnie... Nigdy, nigdy, nigdy...«




ROZDZIAŁ III.

W przedpokoju we drzwiach stał Rdzawicz.
— Czemuż nie wchodzisz? — spytał Przerwic, wyciągając doń rękę.
— Nie, nie... Przyszedłem tylko do ciebie, abyś mię jako wymówił od tego obiadu u Stosławskiego. Widział mnie na ulicy, więc nie mogę udać chorego, a nie chcę iść.
— Wiesz Bisza, to Rdzawicz, poznaję go po głosie — rzekła pani Laura do siostry, nadsłuchując z sąsiedniego pokoju, — Musi mieć interes do Jerzego, ale