i spojrzała na męża z pełną niby pokory minką, stulając ramionka. — No, więc idźcie. Ja wiem, że ci nie powinnam pozwolić, ale jestem taka słaba dla ciebie. Ja ci ufam i rozumiem, że są różne sytuacye w życiu i że nie trzeba sądzić szablonem, ale ludzie mię męczą o to. Do widzenia z panem, a proszę o nas pamiętać, panie Romanie. Paaa, Ziuci, paaa!...
Mówiąc to, dygnęła nizko i zrobiła właściwą sobie oryginalną minkę, przy której ściągała jakoś w dół nos, stulała usta i opierała okrągły podbródek o kołnierzyk, cofając brodę.
Stosławski był bête noire całego tak zwanego towarzystwa. Bogaty, a w perspektywie spadkobierca olbrzymiej fortuny po stryju, przystojny, inteligentny, sympatyczny i męski; od sześciu lat żył na wiarę z dziewczyną, wziętą z małego magazynu mód. Wszystkie mamy, mające córki na wydaniu, i wszystkie córki, chcące bogato wyjść za mąż, zamieniały się w żmije, lemury i bazyliszki, ilekroć wspomniał kto nazwisko Stosławskiego. Na dobitkę, owa »bezwstydnica« »ta Misia«, »pani Stosławska«, była jedną z piękniejszych kobiet w mieście.
Stosławski zrazu wyjechał z Misią na dwa lata za granicę, a kiedy wrócił, dziewczyna ruszała się jak Paryżanka i ubierała jak miss z londyńskiej arystokracyi. Po powrocie otworzył dom i zaczął zapraszać na obiady, z których słynął był już przedtem. Z początku ociągano się, wahano, kto przyszedł na obiad, robił z tego wielki sekret. Stosławski się uśmiechał i zapraszał dalej. Obiady były wyśmienite, cygara i wina w najlepszym gatunku,
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/79
Ta strona została skorygowana.