blond brodą. Rdzawicz znał go już trochę dawniej. Był to Jan Kowal, syn małego mieszczanina z prowincyi, botanik, człowiek cieszący się wielką europejską sławą w uczonym świecie, ale o którym publiczność prawie nic nie wiedziała i który, kiedy wymieniano »nasze gwiazdy«, a wśród nich pierwszego lepszego artystę lub autora pierwszej lepszej elukubracyi »naukowej«: nigdy do tych »gwiazd« liczony nie był. O »posadzie stabilizowanej« ten autor kilku świetnych, pisanych po polsku i angielsku, a tłómaczonych na inne języki, studyów botanicznych, nie myślał i myślećby nawet, wróg wszelkiego karyerowiczowstwa, wszelkich towarzystw wzajemnej adoracyi i adoracyj zaściankowych powag, nie mógł. W całej rozciągłości tego słowa człowiek cywilizowany, znał tylko jeden dogmat: prawdę; jeden tylko środek karyery: pracę, i z tą wziętą po Chałubińskim dewizą »prawdą a pracą«, szedł w świat, zdobywając sobie coraz szersze imię w Anglii, Francyi i Niemczech. Ustalenia się tam, przy jakimś naukowym publicznym, czy prywatnym zakładzie, nie szukał, Stosławski bowiem utworzył znaczne stypendyum przyrodnicze, z warunkiem ogłaszania prac w języku polskim i jednym ze znanych europejskich, i to ofiarował Kowalowi, pragnąc zarazem założyć w Warszawie prywatne muzeum botaniczne na wzór muzeum Dzieduszyckich we Lwowie. Obecnie powrócił był Kowal przed paru tygodniami z Brazylii, z bogatymi materyałami, nad którymi chciał pracować w kraju, aby potem znów wziąć udział w naukowej wyprawie angielskiej w głąb Afryki. — Ten mi się najlepiej udał —
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/85
Ta strona została skorygowana.