Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

zawołała z fotelu, na którym ją Stosławski posadził. — Trzeba zaraz posłać po lekarza...
— Nie, serce już nie bije — rzekł Tężel, który położył rękę na piersiach Drewskiego.
— To jest okropne, okropne... Taka śmierć — — mówiła przerażona Misia.
Tymczasem goście i służba stłoczyli się koło trupa. Rdzawicz poznał leżący na stole papierek, który mu pokazywał Drewski.
— Tu jest także coś napisanego — rzekł, wskazując palcem na kartkę, obok papierka, w którym była trucizna. — To do pana, panie Stosławski, adres jest u góry.
Stosławski wziął i zaczął czytać głośno, drżącym z emocyi głosem: »Przepraszam bardzo, że zrobię Wam trochę ambarasu, mógłbym się równie dobrze otruć gdzieindziej, ale czuję się w tej chwili wyjątkowo dobrze do otrucia usposobionym i boję się, że mi to dobre usposobienie może minąć, a już mam dość. Bardzo dowcipnie ktoś powiedział, że życie w zasadzie jest dostatecznie podłe, aby się postanowić zabić, ale na to, żeby to zrobić trzeba mieć powód. Otóż ja doszedłem wreszcie do tego, że mam powód. Powód jest we mnie. Bądź co bądź jest mi cokolwiek zbyt niemiło, aby tak dalej było, jak teraz jest, ale byłoby mi równie niemiło, gdybym się miał zmuszać do starania o to, żeby było inaczej. Obieram więc drogę pośrednią: wypisuję się z interesu i nie narażam ani na jedno, ani na drugie. Wiesz, robicie tyle dobrego ludziom i masz tyle pieniędzy, wyznacz mojej matce dożywocia jakich trzydzie-