mieścia do trumny. »Matka powinna być przez ciebie na świeczniku« — powiedział. Była wysoko, na kozie. Każ mnie spalić, jeżeli będzie można, choć ostatecznie wszystko mi jedno.
Zapanowało głuche milczenie. Po chwili Misia wstała z fotelu, zbliżyła się do ciała Drewskiego, uczyniła mu nad głową znak krzyża i kładąc rękę na czole, rzekła z ogromną tkliwością w głosie:
— Spij spokojnie, przysięgam ci, że twojej matce będę córką do śmierci...
Przerwic wziął ją za rękę, uścisnął serdecznie i powiedział:
— Pani jest tak dobra, jak moja żona.
Wówczas Misia przechyliła się nieco w tył, popatrzała nań chwilę, a potem rzuciła mu ramiona na szyję i przyciskając głowę do jego piersi, wołała z płaczem:
— Jakto? Pan się nie wstydzi? Nie wstydzi się pan mnie zestawiać ze swoją żoną? Nie wstydzi się pan — — mnie?...
Rdzawicz stał nad trupem Drewskiego i myślał przedewszystkiem to, że ów człowiek przed chwilą żył, a równocześnie czuł, że wszyscy myślą to samo; zarazem prawie bezwiednie zdawał sobie sprawę z tego, że ta wspólna myśl jest najpospolitsza, jaka w tej chwili do głowy przyjść mogła i wprost najnaturalniejsza. Pa-