— Co pan mówiłeś? Nie rozumiem... To chyba jakiś żart karnawałowy... wprowadzono w błąd Waszę Ekscelencyą.
— W nocy z 12 na 13 stycznia, u księżnéj Carpegna, pański syn usiłował zamordować cesarza — zwolna wymówił minister.
Ojciec Marcelego padł na krzesło, ręce mu drżały, ból przeszywał serce.
— To być nie może! To być nie może! — powtarzał zdławionym głosem.
Minister nie zważał na to, że nieszczęsny starzec nadludzkie cierpi katusze, i mówił daléj chłodnym tonem:
— Owszem, to prawda. Czytaj pan jego zeznanie.
Hrabia Besnard odepchnął papiery, które mu podawano.
— Nie, to zbyteczne... On tego nie uczynił...
— Może go pan zapytasz? Każę go tu przyprowadzić.
Zadzwonił i zaraz wbiegł do gabinetu wymuskany młodzieniec, prywatny sekretarz ministra.
— Baronie Efraimie, niech tu przyprowadzą Marcelego Besnard... Nie potrzebuję zalecać ci najgłębszego milczenia, jest to ważna tajemnica stanu.
Ufryzowany młodzieniec, baron w Izraelu, skłonił się i wyszedł.
W gabinecie głuche zapanowało milczenie. Minister założył ręce na piersiach i czekał; hrabia Besnard siedział zgarbiony, opierając czoło na lasce. Złowrogą ciszę przerywało od czasu do czasu głębokie westchnienie starca.
Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/103
Ta strona została przepisana.