jątkowe rozporządzenia, rozumiem to i szanuję twoje skrupuły. Jestem pewny, że Ciało Prawodawcze z uniesieniem potwierdzi to, co mu przedstawimy, ale idzie nam o was, panowie radcy stanu. W ogóle nie jesteście zbyt ulegli i lubicie się buntować, niejeden się zapali, będzie krzyczał na teroryzm i wszystko popsuje... Jestem pewny, że pan będziesz głosował za nami, a nawet liczę na to, że poprzesz nas swoją wymową. Masz wielki wpływ na kolegów, podziwiają oni twoje surowe zasady, wierzą w twoję prawość i niewątpliwie przychylą się do twego zdania. Proszę, nie odmawiaj pan... Będziesz dziś przemawiał za nami...
Hrabia Brutus podniósł głowę.
— A moje sumienie?
Minister położył mu po przyjacielsku rękę na ramieniu.
— Twoje sumienie, kochany panie, zrozumie, że jesteś ojcem, że twój syn błaga o litość, a Francya rozkazuje.
Rumieniec oblał pożółkłe oblicze starca, oczy jego błysnęły oburzeniem, usta skrzywił uśmiech szyderczy. Pohamował się jednak i, powstając, rzekł pokornie:
— Moje sumienie poddaje się... Będę bronił waszego prawa.
Chwiejnym krokiem skierował się ku drzwiom, odprowadzony tym razem przez ministra.