Po wyjściu hrabiego Besnard, minister rzucił się na fotel, a lisie jego oblicze, pogodne i uśmiechnięte przed chwilą, przybrało wyraz troski i niepokoju. Był bardzo wzburzony; świadczyło o tém nerwowe drganie rąk, brwi posępnie ściągnięte i krople potu, które wystąpiły mu na czoło. Zerwał się i zaczął spiesznie chodzić po pokoju, zatrzymując się niekiedy przed portretem kardynała Richelieugo. Chytre i okrutne zarazem rysy Armanda du Plessis musiały rozproszyć wątpliwości jego i skrupuły, gdyż uspokoił się i zająwszy zwykle swoje miejsce, zadzwonił na sekretarza.
— Niech tu przyjdzie pan Marceli Besnard; agenta można odesłać... Oto list do ministra spraw wewnętrznych. Sam go zanieś, baronie i oświadcz mu, że ja odpowiadam za wszystko, ale muszę mieć zupełną swobodę działania. Potrzebuję dwudziestu czterech godzin...
Sekretarz się oddalił, żeby spełnić dane polecenia. Minister został sam i znowu ogarnął go niepokój; ręce mu drżały, mizerne oblicze stało się jeszcze bledszém.
Drzwi otworzyły się z cicha, Marceli Besnard wszedł do gabinetu. Przez kilka chwil patrzyli na siebie w milczeniu: wzrok ministra był ostry i nieubłagany, oczy młodzieńca tchnęły smutkiem i obawą.
Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/108
Ta strona została przepisana.
Wspaniałomyślność ministra.