Brutus dyszał, ale chrapliwy oddech cichnął z każdą chwilą; życie odbiegało, tylko usta raz jeszcze się poruszyły, szepcząc:
— Marceli... i ty także... biedne... dziecię...
Jedno jeszcze westchnienie i głowa bezwładnie opadła na piersi.
Ukrzyżowany Odkupiciel świata nie zawiódł go: otrzymał pocałunek pokoju.
Marya-Anna tymczasem daremnie wyglądała ojca. Chcąc skrócić chwile oczekiwania, zasiadła do fortepianu i grała; strapiona jéj dusza na skrzydłach pieśni ulatywała w krainę marzeń. Nagle przerwała: Marceli wszedł do pokoju.
— Ty? — zawołała — ty?... Nakoniec!
— Czy ojciec już wrócił? — zapytał Marceli.
Patrzyła na niego bystro, przerażona ponurym wyrazem twarzy.
— Dziś rano został wezwany do ministra stanu. odrzekła wreszcie — a potém miał iść na zebranie Rady. Jest tam nadzwyczajne posiedzenie, zapewne z powodu wczorajszych wypadków. Wiesz, zamach na cesarza?
— Wiem — odparł niecierpliwie — poczekam na niego.
Rzucił się na fotel i oparł głowę na ręku. Marya-Anna nie spuszczała z niego oczu, ale zbliżyć się