Mówiła szybko, urywanemi słowy, bez związku, śmiejąc się i płacząc naprzemian. On nie słuchał, lecz, gładząc jéj włosy, myślał o tamtéj kobiecie.
Drzwi skrzypnęły i stara Filomena wsunęła się do pokoju.
— Jakaś pani chce się widzieć z panienką. Jest zapłakana i wygląda na waryatkę. Powiada, że będzie czekała, dopóki pan hrabia nie wróci.
Podała jéj bilet. Marya-Anna zbladła.
— Nie wpuszczać tu téj kobiety! — zawołała.
W téj saméj chwili do pokoju wpadła księżna Carpegna.
Na widok Marcelego krzyknęła radośnie:
— On! On! wolny! Nie zabili go!
Młodzieniec odepchnął ją ze wstrętem. Zmienione jego oblicze tchnęło wściekłością, słowa więzły w gardle.
— Czego chcesz tutaj? — wyjąkał nakoniec.
Cofnęła się przerażona, ale po chwili oprzytomniała i, zbliżając się do niego, rzekła pieszczotliwie:
— Chcę cię zabrać z sobą, najdroższy.
Zaśmiał się dziko.
— Dosyć téj komedyi! — zawołał pogardliwie — precz ztąd!
— Nie! Nie odejdę.
— Maryo-Anno — rzekł Marceli — muszę pomówić z tą kobietą. Zostaw nas samych, siostrzyczko.
Dziewczę nie ruszyło się z miejsca, przeszywając Rozynę wzrokiem pełnym nienawiści. Jakże piękną była kobieta, która ukradła serce jéj brata!
Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/124
Ta strona została przepisana.