Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/59

Ta strona została przepisana.

Niekiedy widywał ją smutną i jakby zrozpaczoną. „Kocham cię — mówiła wtedy — a jednak brzydzę się, pogardzam sobą”. On przypuszczał, że to wyrzuty sumienia, obawa sądów ludzkich i, dla uspokojenia jéj skrupułów, pragnął przyspieszyć dzień ślubu. Należało zamknąć usta potwarcom.
Tymczasem właściciel Sasseville nie dbał o plotki i potwarze, nikomu nie składał wizyt i niczyich nie przyjmował; towarzystwo ukochanéj wystarczało mu w zupełności.
Rozyna była prawdziwą włoszką: gwałtowną, inteligentną, a mimo to zabobonną. Marceli żartował z jéj przesądów.
Raz czytali „Bozką Komedyą” Danta i przyszli do miejsca, gdzie Francesca z Rimini opowiada tragiczne dzieje swojéj miłości.
Naraz Rozyna wyrwała mu książkę z ręki i rzuciła ją daleko. Marceli spojrzał na nią zdumiony.
— Dante ma słuszność — szepnęła — miłość jest rzeczą przeklętą!... Mio caro, nie trzeba czytać ostatnich wierszy...
On podniósł książkę i przeczytał:
„Miłość nas oboje zawiodła do grobu.”




Umowa kochanków.

W pierwszych dniach września niespodziewane odwiedziny przerwały gruchania zakochanéj pary. Przechadzali się właśnie po cienistych alejach parku, kiedy usłyszeli za sobą przyspieszone kroki: Marceli