odwrócił się z niechęcią i poznał notaryusza z Sasseville, pana Varincourt.
— Ach! to pan — zawołał — jakiż szczęśliwy traf pana sprowadza?
W duszy jednak przeklinał natręta.
— Najmocniéj przepraszam — rzekł notaryusz uroczyście — ale mam ważny interes do pana wicehrabiego: list od pana radcy stanu.
— Od mojego ojca? Siadajmy, słucham pana.
Wszyscy zajęli miejsce na darniowéj ławeczce. Pan Varincourt rozłożył tekę pełną papierów i, zwracając się do Marcelego, zapytał:
— Wszak pisałeś pan niedawno do hrabiego Besnard’a?
— Nieinaczéj, donosiłem mu, że zaślubię księżną Carpegna.
— Daremnie się trudziłeś — szyderczo przerwała Rozyna.
— Oto jest odpowiedź, którą raczył dać na list pański hrabia Besnard — rzekł notaryusz.
— Jakto! mój ojciec pisał do pana, nie do mnie?
— Bardzo mi przykro, ale tak jest, panie wicehrabio.
Marceli wziął list i zaczął go czytać głośno. Rozyna sparła głowę na jego ramieniu, bez względu na obecność świadka, i słuchała z przymkniętemi oczyma.
List był pisany w tonie bardzo ostrym:
„Szanowny Panie! Jeden z pańskich klientów, wicehrabia Marceli Besnard, zawiadomił mnie, że zamierza się żenić. Nieraz już zwracałem uwagę tego młodzieńca, że postępowanie jego zadziwia mię i mar-
Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/60
Ta strona została przepisana.