Powóz czekał, a więc ten człowiek myśli zaraz odjechać. Kiedy stanęła przed drzwiami salonu, zawahała się i ręka jéj, wyciągnięta do klamki, opadła. Służący patrzył na nią zdziwiony, weszła więc śmiało.
Z krzesła podniósł się mężczyzna w średnim wieku, licho ubrany, z gęstą, czarną czupryną i złożył jéj głęboki ukłon.
— Moje uszanowanie księżnie — rzekł z uniżonością.
Rozyna poznała go odrazu: był to ten sam człowiek, którego widziała w Londynie z księciem Carpegna: profesor śpiewu czy muzyki.
— Bardzo mi przyjemnie widzieć cię, panie Mariano — odrzekła.
Włoch skłonił się powtórnie.
— Jakże jestem dumny i szczęśliwy, że wasza książęca mość nie zapomniała swego pokornego sługi!
Książęca mość skrzywiła się, przejęta wstrętem do tego człowieka o fałszywém spojrzeniu.
— Nie spodziewałam się widzieć tu pana — rzekła, siląc się na uprzejmość.
Mariano błysnął białemi zębami.
— Przyjechałem zabrać ztąd królowę piękności.
— Mnie!
— Powiedziałem: królowę piękności.
Kobieta mimowolnie się cofnęła.
— Powóz na nas czeka? — mówił daléj Mariano jest to pojazd niegodny tak wielkiéj pani, ale nie mogłem znaleźć w Fécamp lepszego.
Księżna była blizką zemdlenia.
Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/66
Ta strona została przepisana.