aryą z Traviatty, miała głos piękny, ale lichą metodę. Pamiętasz, co ona powiedziała, księżno? „Jestem młoda i piękna, pomścij mego ojca, a należeć będę do ciebie!” Chcemy właśnie pomścić tego ukochanego ojca, a więc córka należy do nas, naszą jest własnością.
Każdy wyraz smagał boleśnie dumę byłéj śpiewaczki ulicznéj i budził w niéj smutne wspomnienia. Wszystko w niéj buntowało się przeciw obelgom, zdobyła się więc na odwagę i wyzywająco zawołała:
— Stare dzieje przypominasz, Mariano! Bella już nie istnieje, a księżna Carpegna jest wolną. Niegdyś była może niewolnicą swego męża, ale mąż umarł i żadne więzy jéj nie krępują.
— Niestety! szlachetny książę nie żyje — płaczliwie wyrzekał wioch; — skonał na moich rękach w Rawennie, z imieniem żony na ustach. Ta ukochana żona była wtedy daleko, w Paryżu, zajęta dziełem zemsty, nie mogła mimo najszczerszéj chęci wziąć udziału w ceremonii pogrzebowéj... Umarł zacny starzec, ale duch jego jest nieśmiertelny; jak cień Ninusa w operze Rossiniego, unosi się nad nami, patrzy na ciebie, księżno, i mówi: strzeż się!
— Czy to ma być groźba? Wiem, że bylibyście zdolni mię zabić...
— Zabić?... Kto słyszał coś podobnego! Nie, pani, możesz być spokojna, w Rozynie uszanujemy zawsze córkę Savelli’ego.
Rozpacz ją ogarnęła, czuła, że jest zgubioną. Ten nędznik nie odjedzie bez niéj; Marceli może wrócić za chwilę i dowie się wszystkiego... z jakim wstrętem odepchnie ją wtedy! Nic nie pomogą pieszczoty
Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/68
Ta strona została przepisana.