— Przebacz mi, ojcze... Obraziłem cię bardzo, żądałem twego zezwolenia na haniebne małżeństwo; chciałem dać twoje nazwisko istocie niegodnéj, otworzyć jéj twój dom, wprowadzić ją do naszéj rodziny. Strasznie za to odpokutowałem... Przebacz!
— Ojcze! ojcze! — szepnęła Marya-Anna, błagalnie składając ręce.
Hrabia Besnard podniósł głowę.
— Jak dawno opuściłeś pan zamek Sasseville?
— Tak, powinienem był wcześniéj rzucić się do nóg twoich, ojcze, ale nie śmiałem... Nie, to kłamstwo, nie chciałem... Szał nie minął jeszcze... Ona uciekła, a ja goniłem ją po świecie, szukałem jéj we Francyi i we Włoszech... Daremnie, nigdzie nie mogłem odnaleźć jéj śladu... Moja miłość umarła, jestem już wyleczony... Przebacz mi, ojcze!... Gdybyś wiedział, ile wycierpiałem!
Marya-Anna uklękła przed starcem, powtarzając jak echo:
— Przebacz, ojcze!
— Chciałem cię pożegnać, ojcze — mówił Marceli — dlatego ośmieliłem się stanąć przed tobą. Nie mógłbym pozostać dłużéj w Paryżu, wiedząc, że gniewasz się na mnie. Chcę odjechać. Prosiłem, żeby mi dano jaki konsulat zagraniczny, byle tylko daleko, bardzo daleko... Tam będę mógł pracą i spełnieniem obowiązków odkupić moje winy, odzyskać szacunek... Czy zechcesz, ojcze, poprzeć moję prośbę?
Hrabia Besnard spojrzał na syna.
— Dobrze, pomówię z ministrem.
Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/75
Ta strona została przepisana.