W téj saméj chwili pochwycono go z tyłu, powalono na ziemię, i wyrwano mu broń z ręki. On się nawet nie bronił, leżał ogłuszony, bezsilny.
W domu wszczął się hałas, otwierano drzwi, rozmawiano półgłosem, potém z łoskotem odemknięto bramę i słychać było turkot oddalającego się powozu. W pokoju zabrzmiał donośny głos szambelana La Chesnaye:
— Uspokójcie się panowie, cesarz nie jest raniony!
Cesarz!
Wniesiono nakoniec światło, weszło kilku policyantów, a za nimi księżna Carpegna. Na widok mężczyzny leżącego na ziemi, podbiegła ku niemu i krzyknęła jak lwica raniona:
— Ach! łotry!... Przysłali Marcelego!
I mierząc świadków téj sceny roziskrzonym wzrokiem, rozkazała:
— I mnie także zabierz, podła zgrajo! Ten człowiek jest moim spólnikiem.
W piątek, d. 15 stycznia 1858 r., Paryż dowiedział się o zamachu Orsiniego, dokonanym dnia poprzedniego wieczorem; wieść rozchodziła się dość wolno, dalsze dzielnice o niczém jeszcze nie słyszały.
Rano stara Filomena weszła, jak zwykle, do pokoju swego pana, niosąc mu listy i dzienniki. Hrabia Besnard był już ubrany i miał właśnie iść na Mszę