Starzec uspokoił się nakoniec i zasiadł przed biurkiem. Wtedy dopiero spostrzegł list z czerwony pieczęcią.
— Ach! to od ministra stanu! — rzekł, przyglądając się — czego chce ten gorszyciel, a w dodatku mój wróg osobisty?... „Bardzo pilno...” Co to znaczy?
Rozerwał kopertę a wkrótce twarz jego przybrała wyraz najżywszego zdumienia.
— Słuchaj córko! — zawołał — może ty rozplączesz zagadkę:
„Panie hrabio. J. E. minister stanu prosi cię, ażebyś zechciał przybyć do niego w sprawie nader ważnéj i obchodzącéj cię zblizka. Minister czekać będzie na pana do jedenastéj.
Sekretarz prywatny. Baron Efraim Cohen.”
— „W sprawie nader ważnéj i obchodzącéj cię zblizka” — powtórzył starzec — nie rozumiem... Co znaczy ta tajemnica?
Zadzwonił gwałtownie.
— Powóz! — rozkazał służącéj — nie czekajcie na mnie, nie wiem kiedy wrócę... Ty, córko, idź sama do kościoła — rzekł łagodnie, całując w czoło Maryą-Annę — nie mogę ci towarzyszyć... Módl się gorąco i błagaj Boga, żeby się zmiłował, nademną... nad nim... zwłaszcza nad nim...
Miał na myśli syna, dziecię odzyskane i znowu utracone.