Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/156

Ta strona została przepisana.

Patrol przeszedł. Kobiety były zamknięte na klucz. W celi — siedziało osób piętnaście.
Dwanaście kobiet i troje dzieci.
Jeszcze nie pociemniało zupełnie. Dwie kobiety leżały na tapczanach, jedna głupkowata, z głową okrytą kaftanem, druga suchotnica, uwięziona za kradzież. Ta druga nie spała i podłożywszy pod głowę kaftan, patrzyła w górę rozwartemi szeroko oczyma, z trudnością powstrzymując kaszel, pobudzany zbierającą się obficie w gardzieli plwociną.
Kilka kobiet szyło, siedząc na tapczanach, reszta przypatrywała się przez okna chodzącym po podwórzu więźniom.
Jedną z szyjących bab była właśnie Korablewa, co odprowadzała do drzwi Masłowę, gdy ta wychodziła rano do sądu.
Wygląd miała posępny, twarz starą, pomarszczoną, podbródek obwisły, wzrost wysoki, budowę silną, krótkie kosmyki rudych włosów na skroniach i brodawkę, porosłą włosami, na policzku.
Skazano ją do katorgi za zabicie siekierą męża. Zabiła go za to, że umizgał się do jej córki.
Korabiowa dozorowała izbą i sprzedawała wódkę. Nałożywszy okulary, szyła, trzymając igłę po chłopsku, trzema palcami, z końcem zwróconym ku sobie. Obok niej siedziała, szyjąc również worek płócienny, niska, czarniawa, o zadartym nosie kobieta, z małemi czarnemi oczyma, dobroduszna i gadatliwa. Była to dróżniczka, skazana na trzy miesiące więzienia za to, że nie wyszła w czas z chorągiewką przed budkę w chwili przejścia pociągu.
Pociąg zaś uległ wypadkowi. Trzecią była Teodozya Fiwiczka (tak ją zwały koleżanki). Biała, rumiana, młoda, z długiemi włosami, sple-