Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/204

Ta strona została przepisana.

Dozorcy znów rachując, klepali wszystkich, dłonią po plecach. Ale on już tego nawet nie zauważył.




XLIII.

Jakkolwiek pragnął Niechludow zmienić tryb życia, przeprowadzić się i nająć mieszkanie studenckie. Agrafina odwiodła go od tej myśli. Mieszkania nikt nie wynajmie, a przecież nim się upakują meble i rzeczy, trzeba je gdzieś pomieścić. Więc pozostał na dawnem miejscu. Ale za to zaczęły się porządki.
Wynoszono najpierw różne niepotrzebne rzeczy. Wietrzono futra, mundury, kołdry, portyery. Powołano do pomocy stróża, kucharkę i pomocnika. Sam nawet służący brał czynny udział w pakowaniu, a Niechludow, patrząc na te stosy przeróżnych gratów, myślał: na co to wszystko potrzebne? Chyba dlatego, żeby od czasu do czasu dawać możność ćwiczeń porządkowych Agrafinie, lokajowi, kucharce, stróżowi i pomocnikom. W całem mieszkaniu słychać było hałas trzepaczek i rozchodzący się silny odór naftaliny.
— Wszystko to się odmieni samo przez się, skoro ją uwolnią albo ześlą, a ja za nią pojadę — myślał.
W dzień poprzednio oznaczony, udał się do adwokata.
Wszedłszy do wytwornie urządzonego mieszkania we własnym domu Fanarina, znalazł i olbrzymie wazony kwiatów i szczególnego rodzaju portyery, meble, firanki, słowem to wszystko, co spotkać można u szybko zbogaconych. ludzi, którzy sami nie wiedzą co robić z pieniędzmi