— Ja cię nauczę prawa — rzekł nadzorca i wyłajał Wasilewa.
Ten mu odpłacił takąż samą monetą. Dozorca chciał go uderzyć, ale Wasilew chwycił go za ręce, potrzymał parę minut, odwrócił i wypchnął za drzwi. Nadzorca poskarżył się i intendent kazał wtrącić Wasilewa do karceresu. Były to ciemne komórki, zamykane zewnątrz na żelazne sztaby. Nie było tam ani łóżka, ani stołu, ani stołka, tylko wilgotna podłoga i masa szczurów tak śmiałych, że wyrywały chleb prawie z ręki, a nawet czepiały się samych więźniów, gdy przestawali się poruszać. Wasilew oświadczył, że nie pójdzie do kozy, gdyż nic nie winien. Zaprowadzono go przemocą. Zaczął bronić się i dwóch aresztantów dopomogło mu wyrwać się dozorcom. Zebrało się dozorców więcej, a między nimi znany z olbrzymiej siły Petrow. Aresztantów zbili i wsadzili do karceresów. Gubernatorowi zaś doniesiono, że wydarzyło się coś w rodzaju buntu. Nadeszła odpowiedź, w której polecono dwóm głównym winowajcom: Wasilewowi i włóczędze Niepomniaszczemu, wyliczyć po 30 rózeg. Egzekucya miała być wykonana w poczekalni dla kobiet.
Wieczorem było już to wiadomem wszystkim więźniom. Korabiowa, Choroszawka, Teodozya i Masłowa siedziały w swoim kącie, czerwono i podniecone, bo już wypiły wódki, którą obecnie stale posiadała Masłowa i szczodrze nią gościła towarzyszki. Piły herbatę i rozmawiały.
— Cóż to on zrobił awanturę, czy co? — mówiła Korabiowa, odgryzając kawałek cukru. — Ujął się za towarzyszem. Zresztą teraz bić niewolno.
— Powiadają, że przystojny i dzielny chłopak — wtrąciła Teodozya.
— Żebyś ty jemu powiedziała, Kasiu — rze-
Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/212
Ta strona została przepisana.