Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/225

Ta strona została przepisana.

na twarz sypie się szron ze zgiętych łukowato gałęzi, ciału ciepło, twarzy rzeźwo, dusza wolna od kłopotów, trosk, obaw, zachceń... Jak było dobrze, jak swobodnie! A dziś... Jakie to wszystko męczące, przykre i ciężkie!




XLVIII.

Nazajutrz przebudziwszy się wspomniał Niechludow dzień wczorajszy i przeraził się tem wspomnieniem. Postanowił jednak prowadzić dalej rozpoczęte dzieło. Pojechał przeto do wice-gubernatora, aby prosić o pozwolenie odwiedzenia w kryminale, oprócz Masłowej, także i staruszki Meńszowej z synem, oraz o porozumienie się z Bogoduchowską, która mogła być Kasi pożyteczną.
Niechludow znał Maslennikowa z czasów służby wojskowej, gdy ten był jeszcze kasyerem pułkowym. Był to uczciwy i gorliwy oficer, którego nic więcej nie zajmowało, prócz spraw pułku, w którym służył. Obecnie zamienił epolety na służbę cywilną i przyjął urząd gubernialny. Ożenił się z bogatą i rezolutną panną i ona właśnie skłoniła go, aby wstąpił do służby cywilnej. Śmiała się z niego żona i pieściła go, jak oswojone zwierzątko. Niechludow był raz, zeszłej zimy, w ich domu, ale mu to stadło nie podobało się i już drugi raz nie poszedł.
Maślennikow był zachwycony, ujrzawszy Niechludowa. Takąż samą miał wypasioną i czerwoną twarz, taką okrągłą figurę i nową odzież, jak za czasów, kiedy w wojsku służył. Dawniej pięknie skrojony mundur leżał na nim jak ulany, dziś nosił wedle ostatniej mody szyte garnitury. Obecnie ubrany był wmundurze wice-gu-