i papiery, dane do przechowania. Wiera Efremowna, która czuła się po części winną względem Szustowej, błagała Niechludowa, zaklinając go, aby przez swoje stosunki dopomógł jej w oswobodzeniu nieszczęśliwej kobiety.
Swoją historyę Wiera Efremowna opowiadała w ten sposób, że skończywszy kursy akuszeryjne, przystała do jakiegoś stowarzyszenia. Z początku szło wszystko dobrze, ale potem złapali kogoś, przejęli papiery i zaczęli wszystkich brać.
— Wzięli i mnie, a teraz wysyłają... — zakończyła swoją historyę. — Ale to nic. Mnie tu doskonale — i uśmiechnęła się smutnie.
Niechludow zapytał ją o dziewczynę z dużemi, łagodnemi oczyma; Wiera Efremowna objaśniła go, że to córka generała. Dostała się tu w ten sposób, że wzięła cudzą winę na siebie, a teraz pojedzie do katorgi.
— Altruistyczna dobra istota — mówiła Wiera Efremowna.
Druga rzecz, o której chciała pomówić Wiera Efremowna, tyczyła się Masłowej. Wiedziała, jak zresztą wszyscy w więzieniu, o sprawie Masłowej i doradzała koniecznie, aby można było uzyskać przeniesienie jej do partyj politycznych, lub w ostateczności do szpitala, gdzie obecnie chorych jest wiele i potrzebują posługaczek.
Niechludow odpowiadał, że tu prawie nic dla nich zrobić nie może, ale obiecał pośpieszyć się i w Petersburgu zrobić to wszystko co będzie w jego mocy.