Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/273

Ta strona została przepisana.

Niechludow naznaczył zapłatę. Jak zwykle bywa, chłopi nie zważając na to, że cena, jaką naznaczył Niechludow, była znacznie niższa od tej, którą zwykle płacili, zaczęli się targować, mówiąc, że to za drogo. Niechludow spodziewał się, że jego projekt przyjęty zostanie z radością, ale w całej gromadzie nie było nawet jednego uczucia zadowolenia. Tylko potem Niechludow mógł zauważyć, że zamiar jego był im wygodny, bo kiedy zaczęto mówić o tem, kto weźmie ziemię, czy wszyscy wogólności, czy tylko wybrana gromadka, zaczęły się spory między chłopami, co chcieli wykluczyć z grona dzierżawców ubogich i niewypłacalnych, lecz ci ostatni zawzięcie bronili swych praw. Nakoniec dzięki rządcy, ustanowili cenę i terminy wypłat. Chłopi, rozprawiając żywo i gestykulując, poszli ku wsi drogą pod górę, a Niechludow powrócił do kancelaryi układać razem z rządcą projekt umowy.
Wszystko ułożyło się tak, jak tego chciał i oczekiwał Niechludow: chłopi dostali ziemię o 30 procent taniej, niźli wszelkie dzierżawy w okolicy. Jego dochody zmniejszyły się o połowę, ale i tak były aż nadto dlań wystarczające, zwłaszcza dodając do tego sumę, którą dostał za las i która miała być odebrane ze sprzedaży inwentarza. Niby wszystko ułożyło się pięknie i dobrze, a Niechludowowi było czegoś smutno, i tęskno, i wstyd.
Widział doskonale, że chłopi, chociaż nawet niektórzy błogosławili go, ale byli niezadowoleni i widocznie spodziewali się czegoś więcej. I stanęło na tem, że siebie pozbawił dochodu i chłopom nie dał tego, czego oczekiwali.
Na drugi dzień umowa prywatna była podpisaną i odprowadzony przez starych chłopów,