Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/291

Ta strona została przepisana.

przy zdrowych zmysłach i chciał wyzyskać projekt Niechludowa na swoją korzyść, to jest tak, żeby módz się tam wkręcić i zarządzać wydzierżawioną ziemią.
Gdy jednak pojął, że to mu się nie uda, posmutniał mocno i cała sprawa przestała go zajmować, i jedynie, chcąc się przypodobać panu dziedzicowi, uśmiechał się w dalszym ciągu.
Niechludow, widząc, że rządca nie rozumie go zupełnie, pożegnał go i zasiadłszy przy stole, poplamionym atramentem, zaczął układać projekt dzierżawy.
Słońce staczało się powoli za ledwie co rozwinięte lipy, i roje komarów unosiły się w powietrzu, brzęcząc.
Kiedy Niechludow kończył pisać, od wioski dały się słyszeć porykiwania wracającego bydła, skrzypienie wrót otwieranych i rozmowy zbierających się chłopów Niechludow polecił rządcy, aby nie wołał chłopów do kancelaryi, tylko, że on sam pójdzie do nich, na wieś, do chaty, gdzie się zbiorą. Wypił więc pośpiesznie szklankę herbaty, przyrządzonej przez rządcę, i ruszył ku wsi.




VII.

Z gromady, zebranej przed chatą, szedł gwar, który za zbliżeniem się Niechludowa ustał zupełnie i chłopi tak, jak w Kużmińskiem, jedni za drugimi pozdejmowali czapki i stali z odkrytemi głowami.
Chłopi tutejsi byli bardziej zasiedziali, niżeli chłopi w Kużmińskiem; jeśli dziewki wszystkie i baby nosiły kolczyki w uszach, to chłopi prawie wszyscy byli w łapciach i samodziałowych koszulach i kaftanach.