Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/301

Ta strona została przepisana.

— Tak to, tak — mówił. — Wszystko, co się dzieje w życiu jest niezrozumiałem i niepojętem. Ot miałem ciotki i zmarły, umarł i przyjaciel serdeczny Nykolenka Irteniew, a ja żyję.
Poco istniała Kasia? I mój obłęd, i następne życie hulacze? Jak to wszystko zrozumieć, wszystko to dzieło wielkiego Władcy... odemnie niezależne. Ale spełniać wolę Jego, zapisaną w mojem sumieniu, to w mocy mojej i wiem o tem bez najmniejszej wątpliwości. A skoro to czynię, jestem spokojnym.
Deszcz padał strumieniem i szumiąc, ściekał na ziemię. Błyskawice oświetlały od czasu dom i dziedziniec. Niechludow poszedł do pokoju, rozebrał się i położył do łóżka... Ale obawiał się nieproszonych gości, obecność których zdradzały poplamione, obdarte i brudne obicia. Obawy sprawdziły się. Zaledwie zgasił świecę, rój wszelakiego robactwa rzucił się na niego i kąsać zaczął.
— Oddać ziemię, jechać do Syberyi, pchły pluskwy, nieporządek... Ha! cóż, trzeba to wytrzymać, wytrzymać! Ale pomimo takiego postanowienia, nie mógł wytrzymać, wstał i usiadł przy oknie, patrząc na oddalające się chmury i księżyc jasny, co się znów na szerokie wytoczył niebo.




IX.

Zasnął dopiero nad ranem i późno się obudził. Około południa przyszło siedmiu zawezwanych przez rządcę chłopów i zebrało się w sadzie owocowym, w cieniu jabłoni, gdzie był stolik i ławki. Długo potrzeba było namawiać ich, aby nałożyli czapki i siedli na ławach. Osobli-