na rzecz ogółu to, cO ta ziemia za jej używanie warta, więc ten, co będzie miał ziemię lepszą, zapłaci do ogólnej kasy więcej, kto gorszą, zapłaci mniej. A jeśli kto posiadać ziemi nie zechce, nic nie będzie płacił, a podatki na ogólne potrzeby zapłacą za niego ci, co będą ziemię posiadali.
— To sprawiedliwie — rzekł zdun, poruszając brwiami. — Czyja ziemia lepsza, niech płaci więcej.
— Miał dobry łeb ten Żorża — rzekł stary z siwą kręcącą się brodą.
— Tylko, żeby opłata była nie wysoka — mówił rozumny chłop, rozumiejąc już dokładnie, o co chodzi.
— A jakbym ja chciał wziąć ziemię, to co? — spytał rządca.
— Jak jest dział zbywający, bierz pan i pracuj — rzekł Niechludow.
— A tobie na co, i tak masz brzuch pełny — rzekł jowialny stary.
Na tem zakończyły się obrady.
Chłopi przyobiecali porozumieć się z gromadą i następnie dać odpowiedź decydującą.
Rozeszli się ożywieni niezwykle. Słychać było głośne ich rozprawy, podczas gdy wracali drogą.
We wsi toczyły się do późnej nocy gorące dysputy, a gwar ich dolatywał po rzece aż do dworu.
Nazajutrz chłopi nie poszli do roboty, ale naradzali się nad propozycyą dziedzica. Wieś rozdzieliła się na dwa obozy. Jedni uważali projekt za dobry i pożyteczny, drudzy nie pojmowali dobrze, o co chodzi, i przez to bali się przystać i zgodzić.
Jednak na trzeci dzień zgodzili się wszyscy
Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/306
Ta strona została przepisana.