Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/316

Ta strona została przepisana.
XIII.

Z obawą w sercu dzwonił Niechludow u bramy, myśląc o tem, jaką teraz Kasię zobaczy.
Wyszedł intendent i oświadczył, że Masłowa znajduje się obecnie w szpitalu, tam więc udał się Niechludow. Dobroduszny stróż starowina puścił go zaraz i dowiedziawszy się, kogo żąda, wskazał oddział dziecinny.
Młody doktór, silnie karbolem przesiąknięty, zapytał księcia ostro, kogo żąda. Czynił on ulgi aresztantom i ztąd miał ciągłe zatargi z władzą. Więc obawiał się, czy Niechludow nie będzie żądał czegoś prawem wzbronionego; udawał gniewliwego.
— Tu niema kobiet, to oddział dziecinny — mówił.
— Wiem. Ale tu jest posługaczka, przysłana z więzienia.
— Jest dwie. Z którą pan widzieć się pragnie?
— Z Masłową — rzekł Niechludow — jadę do Petersburga, żeby podać prośbę o kasacyę. I chciałem oddać tę fotografię — rzekł, wyjmując kopertę z kieszeni.
— To można — rzekł doktór łagodnie.
I zwracając się do staruszki w białym fartuchu, kazał zawołać aresztantkę Masłowę.
— Może pan zechce usiąść, albo przynajmniej wejść do poczekalni?
— Dziękuję panu.
I korzystając z dobrego usposobienia dok tora, zapytał, jak się sprawuje Masłowa w szpitalu.
— Owszem, sprawuje się nieźle, zwłaszcza, zważywszy okoliczności, w jakich się znajdowała. Ale otóż i ona.