Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/325

Ta strona została przepisana.

modną naonczas naukę, i zbierała u siebie wierzących. Nie zważając, że wedle tej nauki odrzucano wszelkie obrządki, obrazy i tajemnice wiary, hrabina wewszystkich pokojach, a nawet nad łóżkiem w sypialni, miała obrazy święte (ikony) i spełniała wszelkie obrzędy Kościoła, nie znajdując w tem żadnego przeciwieństwa.
— Żeby twoja Magdalena posłuchała Kiesewettera, zarazby się nawróciła. Bądźże wieczorem w domu koniecznie. Posłyszysz Kiesewettera. To zadziwiający człowiek, natchniony!
— Mało mnie to interesuje ma tante.
— Powiadam ci, bardzo zajmujące. Przyjedź koniecznie. Ale mów, co chcesz jeszcze odemnie. Videz votre soc.
— Mam jeszcze interes w fortecy.
— W fortecy? Mogę ci dać bilet do barona Kriegsmutha. C’est un trés-brove komme. Przecież ty go znasz. Kolega twojego ojca. Il donne dans le spiritisme. To bagatela. Dobry człowiek. Cóż ci tam potrzeba?
— Chciałbym prosić, żeby pozwolił zobaczyć się matce z synem, co tam jest uwięziony. Ale mnie mówiono, że to nie zależy od Kriegsmutha tylko od Czerwiańskiego.
— Czerwiańskiego nie lubię, ale to mąż Maryetty. Można ją poprosić, ona to dla mnie zrobi. Elle est tres gentille.
— Jeszcze muszę prosić za jedną kobietą. Siedzi, kilka miesięcy i nikt nie wie, za co.
— Sama musi najlepiej wiedzieć, za co. One bardzo dobrze wiedzą. Te krótko ostrzyżone wiedzą.
— Ja tam wiem tylko, że cierpią. Ciocia chrześcianka, wierzy w Ewangielię, a tak nie ma litości.
— To nic nie przeszkadza. Ewangelia Ewangelię, a czego nie lubię, to nie lubię. Gorzejby