Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/330

Ta strona została przepisana.

Drugi list dal hrabia do osoby wpływowej w komitecie próśb. Sprawa Teodozyi Biriukowej bardzo zajęła hrabiego. Skoro Niechludow oświadczył, że chciał napisać o tem do osoby zajmującej wysokie stanowisko, hrabia rzekł, że jest to sprawa rzeczywiście wzruszająca i możnaby o tem przy sposobności opowiedzieć. Ale napewno obiecywać nie mógł. Niech prośba idzie drogą właściwą.
— A jeśli wydarzy się sposobność — rzekł, pomyślawszy chwilkę — jeśli zaproszą na petit comité, to może być, że powie.
Dostawszy oba bileciki od hrabiego i bilet do Marietty od ciotki, Niechludow udał się natychmiast do wskazanych osób.
Najpierw pojechał do Marietty.
Znał ją jeszcze podlotkiem, jako córkę niezamożnej arystokratycznej rodziny. Wiedział, że wyszła za karyerowicza, o którym słyszał wiele różnych rzeczy. Przykro mu było udawać się po protekcyę do człowieka, którego szanować nie mógł. Ale cóż było robić? Interes — interesem. Wpadał przytem mimowoli w nastrój tego świata, w jakim żył lat tyle. Czuł, że się do niego zastosowuje, i dziś rozmawiając rankiem z ciotką, już pozwalał sobie żartować z wielu poważnych rzeczy. Wogóle Petersburg wywierał na niego zwykły wpływ podniecający fizycznie, a przygnębiający moralnie.
— Wszystko tu tak porządnie i tak wygodnie urządzone, a następnie ludzie tak mało wymagający pod względem moralnym i obyczajowym, że życie wydaje się łatwem i przyjemnem.
Elegancki, czysty, doskonały dorożkarz, powiózł go pośród licznych ugrzecznionych, wytwornych policyantów, po gładkim, starannie