Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/358

Ta strona została przepisana.

— Ale jakże poznają, jeśli blask u wszystkich będzie jednakowy? — zapytał i skrzyżowawszy palce, znów z artystą zasiadł do stolika.
Dorożkarz Niechludowa wyjechał z bramy.
— Nudno tutaj, panie, aż strach. Chciałem odjechać, nie doczekawszy się.
— Prawda, że nudno — rzekł Niechludow, oddychając pełną piersią i patrząc na sine obłoki, płynące po niebie, błyszczącą powierzchnię Newy, rozkołysaną biegiem płynących łodzi i parowców.




XVII.

Nazajutrz miała być sprawa Masłowej i Niechludow pojechał do senatu. Spotkał się u wjazdu z adwokatem. Wszedłszy głównem wejściem na drugie piętro, adwokat, znający dobrze wszystkie przejścia, skierował się we drzwi na lewo, nad któremi był wypisany rok wprowadzenia ustawy sądowej. Zdjąwszy w pierwszym pokoju paltot, Fanarin, we fraku, w białym krawacie, dowiedziawszy się od szwajcara, że senatorowie już przybyli, wszedł z wesołą i pewną miną do następnego pokoju. W tym pokoju była duża szafa, stół i na lewo kręcone schody, po których schodził wyświeżony urzędnik w wice-mundurze i z teczką pod pachą. W pokoju tym zwracał na siebie uwagę patryarchalnego wyglądu staruszek, z długiemi, białemi włosami, w kurtce i popielatych spodniach, około którego za szczególnem uszanowaniem stało dwóch służących. W tej chwili Fanarin, zobaczywszy kolegę adwokata również we fraku i białym krawacie, rozpoczął z nim ożywioną