Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/373

Ta strona została przepisana.

a chcąc mu się przypodobać, w jednej chwili zmieniła i wyraz twarzy, i przedmiot rozmowy, i nastrój umysłu. Wnet stała się poważną, niezadowoloną z życia, dążącą do czegoś nieujętego. Słowem, odgadła nastrój duszy Niechludowa i bezwiednie przystosowała się do niego.
Zapytała go, czy załatwił interesy. Opowiedział o tem, jak źle poszło w senacie, i o spotkaniu się z Seleninem.
— Czysta dusza! Chevalier sans peur et sans reproche. Szlachetny charakter — mówiły obie damy, powtarzając zwykłe miano, jakiem w towarzystwie Selenina darzono.
— A któż jest jego żona?
Zona? Trudno powiedzieć. Poprostu nie rozumie go.
— Więc i on był za odmową? — zapytała ze szczerem współczuciem. — To okropne... Jakżeż mi jej żal — rzekła, wzdychając.
Niechludow zachmurzył się i zaczął mówić o Szustowej, więzionej w twierdzy, i wypuszczonej na wolność za jego staraniem. Podziękował Marietce za łaskawe wstawienie się do męża i chciał mówić, jak cała ta rodzina cierpiała dlatego, że nikt nie ujął się za nią, ale Marietta nie dała mu skończyć, sama wyrażając swoje w tym względzie oburzenie.
Hrabina widziała, że Marietta kokietuje kuzyna i to ją bawiło.
— Wiesz co, pojedz jutro wieczorem do Aliny — rzekła do Niechludowa. — Będzie tam Kisewetter. I ty przyjedź, Marietko.
— Zauważył cię — rzekła do kuzyna. — Opowiedziałam mu, coś do mnie mówił, i uważa to jako pomyślny objaw, że spełnisz Słowo Chrystusowe. Powiedz mu, Marietko, żeby przyjechał, i przyjedź sama.
— Ja, proszę hrabiny, nie mam żadnego