Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/397

Ta strona została przepisana.

rać drugich — to było czwartą kwestyą, nad której rozwiązaniem trudził się Niechludow.
Z początku zaczął szukać odpowiedzi w uczonych księgach i kupił wszystko, co traktowało o tej materyi.
Więc Lombroso i Gazofolo, więc Ferry i List, i Mandsley, i Tard. Przeczytał te prace uważnie. Ale czem dłużej czytał, tem więcej musiał się rozczarować. Nauka, zamiast na proste pytania dawać proste i jasne odpowiedzi, dawała mu tysiące przebiegłych i podstępnych nowych zapytań, mających wprawdzie związek z prawem karnem, ale nie taki, na jaki szukał odpowiedzi.
Zapytywał, dlaczego i jakiem prawem jedni ludzie zamknęli drugich, męczą, zsyłają, ćwiczą i zabijają, kiedy sami nie są lepsi, a nawet gorsi od tych, których biją, więżą i mordują?
A odpowiadano mu na te kwestye: Czy człowiek posiada wolną wolę, czy jej nie posiada? Czy można, zmierzywszy czaszkę ludzką, uznać danego osobnika za typ występny, czy nie można? Jaką rolę gra dziedziczność w zbrodni? Czy niemoralność jest wrodzoną, czy nabytą? Czem jest wogóle moralność? Co to jest obłąkanie? Na czem zależy zwyrodnienie? Co to jest temperament? Jak wpływają na przestępstwa pożywienie, gburowatość, naśladownictwo, hipnotyzm, namiętność? Co to jest społeczeństwo? Jakie są obowiązki społeczne? i t. d.
Tego rodzaju rozprawy przypominały Niechludowowi ucznia, którego spotkał powracającego ze szkoły.
— Czy nauczyłeś się już deklinacyi? — zapytał go.
— O, jak jeszcze, umiem doskonale!
— Więc odmieniaj mi przez liczby i przypadki „łapa.“