Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/469

Ta strona została przepisana.

czyzny budziła w niej strach i odrazę Koledzy wygnania wiedzieli o tem. Jeżeli nawet mieli dla niej sympatyę głębszą, nigdy zdradzać tego nie śmieli. Traktowali ją jako kolegę, współwygnańca. Nieznajomi jednak zaczepiali ją często. Ale Maryę Pawłownę broniła wtedy jej nadzwyczajna fizyczna siła, z której była bardzo dumną.
— Pewnego razu — opowiadała ze śmiechem — zaczepił mnie jakiś jegomość na ulicy i nie chciał odstąpić. Ale go tak silnie odepchnęłam, że się zląkł i nciekł. Opowiadała, że od dzieciństwa, życie wielkopańskie budziło w niej odrazę. Lubiła życie ludzi prostych, i ustawicznie bywała łajaną za przesiadywanie w kuchni, stajni i garderobie, zamiast w salonie.
— Z kucharkami i stangretami było mi wesoło, z naszemi paniami nudziłam się. Gdy zaczęłam zastanawiać się i pojmować życie, zrozumiałam, że to życie nasze było lichem. Nie miałam matki, ojca nie kochałam. W 19 roku życia uciekłam z domu z koleżanką i poszłam, jako wyrobnica, do fabryki.
Po wyjściu z fabryki Marya Pawłowna mieszkała w mieście. Tam ją aresztowano i skazano do ciężkich robót. Marya Pawłowna nigdy sama nie opowiadała o tem, ale Kasia dowiedziała się, że Marya do ciężkich robót skazaną została za cudzą winę, którą wzięła na siebie.
Od chwili, w której Kasia poznała Maryę Pawłownę, widziała, że gdziekolwiek się ta kobieta znajdowała, w jakichby nie była warunkach, nigdy nie myślała o sobie. Jej troską jedyną było służenie innym, pomaganie im, o ile sił starczyło. Jeden z jej obecnych towarzyszy, Nowodworow, mawiał żartem, że panna uprawia sport miłosierdzia.