I było to prawdą. Jak dla myśliwego tropienie zwierzyny, tak dla Maryi było życia celem szukanie sposobu służenia innym. I sport ten przeszedł w przyzwyczajenie, stał się treścią jej istnienia. A wszystko robiła z taką prostotą i naturalnością, że ci co ją znali, przestali już to cenić, i wręcz uważali za powinność.
Gdy Masłowę przyłączono do politycznych, Marya Pawłowna poczuła do niej wstręt i obrzydzenie. Kasia widziała to, lecz widziała także, iż Marya, Pawłowna przemogła się i była dla niej wyjątkowo dobrą i miłą. Dobroć i pieszczota tej niezwykłej istoty rozczulały Masłowę. Całą duszą przylgnęła do Maryi Pawłowny, oddała się jej cała, bezwiednie przejmowała się jej sposobem myślenia, bezwiednie we wszystkiem ją naśladowała. Ta wierna miłość wzruszyła Maryę Pawłownę. I ona też pokochała Kasię.
A zbliżył jeszcze te dwie kobiety do siebie ów wstręt, który miały do miłości zmysłowej. Jedna znienawidziła tę miłość, bo poznała całą jej ohydę, druga ją nienawidziła, bo jej nie znała, bo patrzyła na nią, jak na coś niezrozumiałego, a zarazem wstrętnego, uwłaczającego ludzkiej godności.
Wpływ Maryi Pawłowny był jedynym wpływem, któremu ulegała Kasia. Był on wynikiem tej miłości dla Maryi Pawłowny, jaką chowała w swem sercu. Drugim — był wpływ Simonsona. Ten wpływ pochodził znów z miłości Simonsona dla Maryi.
Życie i działalność wszystkich ludzi warunkują się w części ich własnemi myślami,