Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/474

Ta strona została przepisana.

i dostrzegała też mimowoli to dziwne połączenie w jednej twarzy wyrazu surowości, jakie czyniły sterczące włosy i najeżone brwi, z jakąś dziecinną dobrocią i niewinnością, zawartą w jasnem spojrzeniu. Zobaczyła go znów w Tomsku, kiedy ją przeprowadzano do politycznych. Słowa jednego do siebie nie rzekli, ale w spojrzeniu ich było wyznanie tego, co dla obojga było tak ważnem. Nigdy nie prowadzili z sobą poufnych rozmów, lecz czuła Kasia, że kiedy on mówił w jej obecności, to zwracał się do niej i mówił dla niej, wyszukując wyrażeń jak najzrozumialszych.
Najwięcej zaś zbliżyli się od owej chwili, kiedy i on poszedł pieszo ze zwyczajnymi przestępcami.




V.

W czasie pochodu od Niżniego do Permu widział Niechludow Kasię tylko dwa razy. Raz w Niżnim, zanim posadzono aresztantów do barży, zaciągniętej siecią, drugi raz w więziennej kancelaryi, w Permie. Za pierwszym i za drugim razem wydała mu się skrytą i nieżyczliwą. Na pytania, czy jej dobrze, czy nie potrzebuje czego, odpowiadała wymijająco, niespokojnie, z tem dawnem, jak mu się zdawało, uczuciem nieprzychylnem, wyrzutów pełnem. Ten ponury nastrój, jaki wyrobił się w Kasi wskutek ustawicznych napaści mężczyzn, był dla Niechludowa bolesnym. Lękał się też, aby ciężkie, demoralizujące warunki, w których się znajdowała Kasia podczas przejazdu, nie rozbudziły w niej wewnętrznej rozterki, rozpaczy, tego stanu duszy, podczas którego oburzała się na