Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/498

Ta strona została przepisana.

a darwinizm, tak ważny dla jego współtowarzyszów, dla niego był zabawką myśli.
Nie zajmowało go pytanie o powstaniu świata, bo stało mu wiecznie na oczach pytanie: jak najlepiej żyć na świecie. Nie myślał też nigdy o przyszłem życiu, nosząc na dnie duszy odziedziczoną po przodkach wiarę, spokojną, mocną, wspólną wszystkim rolnikom, że, jeżeli w państwie zwierzęcem i roślinnem nic się nie kończy, a podlega ciągłej przemianie form, nawóz przechodzi w ziarno, ziarno w kłos, kijanka w żabę, żołądź w dąb, to nie ginie i człowiek, lecz wciąż się przemienia.
Wierzył w to i dlatego odważnie, wesoło nawet patrzył śmierci w oczy i mężnie znosił cierpienia, które do niej prowadzą. Ale mówić o tem nie umiał i nie lubił. Kochał pracę, zajmował się zawsze sprawami praktycznemi i na te tory prowadził też swoich towarzyszy.




XII.

Drugim aresztantem z ludu w tej partyi był Marceli Kondratiew, typ odmiennego gatunku. Od 15-go roku życia pracował w fabryce i pił, aby stłumić w sobie głuche poczucie krzywdy. Świadomość krzywdy obudziła się po raz pierwszy w jego duszy, kiedy ich, gdy dziećmi byli, zaprowadzono na choinkę, urządzoną przez żonę fabrykanta. Jemu i towarzyszom podawano kopiejkową fujarkę, jabłko, pozłacany orzech i rodzynki, a dzieciom fabrykanta zabawki, które mu się wydały darem wróżki i kosztowały, jak się dowiedział później, przeszło 60 rubli.
Kiedy miał lat 20, przybyła do fabryki młodą dziewczyna z inteligencyi. Zauważyła