Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/516

Ta strona została przepisana.

cym wzrokiem, który na niego tak zawsze silnie działał.
W milczeniu patrzyli na siebie chwilę. I spojrzenie to dużo im wzajemnie powiedziało.
— Musisz zdecydować się — powtórzył Niechludow.
— Co mam postanawiać? Wszystko dawno postanowione. Nie, to pan powinieneś zdecydować, czy zgadzasz się na życzenie Włodzimierza Iwanowicza, czy nie? — rzekła posępnie Kasia.
— Bardzo dobrze. A jeśli cię ułaskawią?
— Daj mi pan pokój. Niema nawet o czem mówić.
To rzekłszy, wstała i wyszła.




XVIII.

Skoro Niechludow, wyszedłszy za Kasią powrócił do izby, gdzie znajdowali się mężczyźni, panowało tam wielkie wzburzenie. Nabatow, który wszędzie chodził, wszystko śledził i ze wszystkimi zawiązywał stosunki, przyniósł nader poważne wiadomości. Na ścianie znalazł kilka słów, skreślonych ręką politycznego przestępcy, Petlina, skazanego do ciężkich robót Wszyscy byli przekonani, że Petlin oddawna już znajduje się na miejscu, a tu okazało się, że niedawno z innymi, zwykłymi przestępcami przechodził tąż samą drogą.
Napis głosił co następuje:
„Dnia 17-go sierpnia wyprowadzono mnie ze zwykłymi przestępcami. Niewierow był ze mną i powiesił się w Kazaniu, w domu obłąkanych. Ja jestem zdrów, mam odwagę i nadzieję, że wszystko będzie dobrze.”
Wszyscy zastanawiali się nad położeniem