ustąpiła miejsca. Na trzeciej, na sianie i poduszkach, leżał Krylcew. Na drążku, obok niego siedziała Marya Pawłowna.
Niechludow zatrzymał jamszczyka obok jadącej kibitki i poszedł do Krylcewa. Pijany konwojowy machał ręką na Niechludowa, ale ten, nie zważając na niego, zbliżył się do kibitki i trzymając się poręczy, szedł razem obok. Krylcew, w kożuchu i futrzanej czapce, z ustami zawiązanemi chustką, wydawał się jeszcze więcej chudym i bledszym. Prześliczne oczy wydawały się obecnie osobliwie wielkie i błyszczące. Zlekka podrzucany trzęsącym się wozem, nie spuszczając oczu, patrzył na Niechludowa, i na zapytanie, jak się czuje, zamknął oczy i z gniewem pokiwał głową. Całą widać siłę zużywał na to, aby wytrzymywać trzęsącą jazdę.
Marya Pawłowna siedziała po drugiej stronie wozu. Z Niechludowem zamieniła tylko wymowne spojrzenie, wyrażające cały jej niepokój o Krylcewa, a potem natychmiast zaczęła mówić głosem wesołym.
— Ruszyło oficera sumienie — mówiła głośno, aby ją Niechludow śród turkotu mógł dosłyszeć. — Zdjęli kajdany Burowkinowi. Sam niesie dziewczynkę. Idą z nimi Kasia i Simonson, a za mnie poszła Wieroczka.
— Krylcew powiedział coś, czego dosłyszeć nie można było, pokazując na Maryę Pawłownę i zachmurzywszy się, wstrzymując widocznie kaszel, pokiwał głową.
Niechludow pochylił się nad nim. Wtedy Krylcew odsunął z ust chustkę i wyszeptał:
— Teraz mi daleko lepiej. Oby się tylko nie przeziębić.
Niechludow twierdząco kiwnął głową. Spojrzeli po sobie z Maryą Pawłowną.
Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/521
Ta strona została przepisana.