Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/529

Ta strona została przepisana.

— Drugą prośbą mam o politycznego aresztanta, będącego w tej partyi.
— Tak... — powiedział generał, kiwając wymownie głową.
— Ciężko chory człowiek, umierający. Niewątpliwie zostawią go tu w szpitalu. Jedna kobieta z politycznych skazanych pragnęłaby z nim zostać.
— Obca, czy krewna? Może żona?
— Nie, ale gotowa jest wyjść za niego, jeżeli to da jej możność pozostania z nim razem.
Generał uporczywie patrzył swemi błyszczącemi oczyma i milczał, widocznie pragnąc zaniepokoić swego towarzysza spojrzeniem, i wciąż palił.
Kiedy Niechludow skończył, wziął książkę ze stołu i prędko przebierając palcami, przerzucał kartki, znalazł artykuł prawa, małżeństwa dotyczący, i przeczytał go.
— Na co jest ona skazana? — spytał, podnosząc oczy na Niechludowa.
— Do ciężkich robót.
— Małżeństwo nie może polepszyć położenia skazanego.
— Ale przecież?
— Przepraszam pana. Gdyby się z nią ożenił człowiek wolny, ona musiałaby jednak przecierpieć swoją karę. Pytanie główne: kto jest skazany na surowszą karę: ona, czy on?
— Oboje są skazani do ciężkich robót.
— A więc, kwita — rzekł, śmiejąc się generał. — Co jemu, to i jej. Jego z powodu choroby można zostawić i, ma się rozumieć, będzie wszystko zrobione, aby położenie jego złagodzić. Lecz ona, gdyby nawet za niego wyszła, zostać się tu nie może.
— Generałowa pije kawę — oznajmił lokaj