Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/537

Ta strona została przepisana.

Gospodarz domu szanował tego gubernatora zato, że nie brał łapówek. Gospodyni, wielka amatorka muzyki i sama doskonała pianistka, ceniła go, bo był bardzo muzykalny i grywał z nią na cztery ręce.
Wesoły, energiczny, z szafirowym podbródkiem adjutant, proponował wciąż swe usługi i swą dobrodusznością sprawiał miłe wrażenie.
Ale najsympatyczniejszą była dla Nięchludowa młoda para, córka generała z mężem. Nie była ona ładną, ale dobrą i sympatyczną młodą kobietą, całkowicie oddaną wychowaniu dwojga swoich dzieci. Mąż jej, za którego po długiej walce z rodzicami wyszła z miłości, liberalny kandydat moskiewskiego uniwersytetu, skromny i rozumny, urzędował w tutejszym okręgu i zajmował się statystyką obcoplemiennych szczepów. Badał je, studyował, kochał i starał się ocalić od zagłady.
Wszyscy nietylko, że mili i uprzejmi dla Niechludowa, ale i najwidoczniej bardzo radzi, jako osobistości nowej i zajmującej. Generał, który przyszedł do obiadu w wojskowym surducie, z białym krzyżem na szyi, przywitał Niechludowa, jak starego znajomego, i zaraz poprosił gości na wódkę i przekąskę. Na zapytanie generała, co Niechludow robił po wizycie u niego, opowiedział, że był na poczcie i dowiedział się o ułaskawieniu tej osoby, o której rano mówił i że teraz znów prosi o pozwolenie pójścia do więzienia.
Generał, widocznie niezadowolony, że się o interesach mówi przy obiedzie, zachmurzył się i nic nie odpowiedział.
— Pozwoli pan wódki? — zapytał zbliżającego się Anglika.
Anglik wypił wódkę i opowiedział, że rano zwiedził sobór i hutę, i że pragnąłby jeszcze zo-