Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/57

Ta strona została przepisana.

właśnie prawidłowość, konsekwencja, nastrój podniosły, widocznie zadowalniały obecnych, dając im to przekonanie, iż spełniają poważne i doniosłe zadanie społeczne. Tego wrażenia doznawał i Niechludow.
Skoro przysięgli usiedli, prezes sądu wygłosił mówkę o ich przywilejach, obowiązkach i odpowiedzialności.
Wygłaszając swą mowę, przewodniczący ciągle zmieniał pozycyę: to opierał się prawą, to lewą ręką, to przechylał się w tył, to ku poręczy krzesła, to równał brzegi papieru, to znów gładził nożyk do przecinania, lub obracał w palcach ołówek.
Przywileje przysięgłych, wedle słów mówcy, zależały na tem, że mogą oni za pośrednictwem przewodniczącego zadawać pytania podsądnym, mogą mieć papier i ołówek i oglądać dowody rzeczowe.
Obowiązek zaś polegał na tem, aby sądzić nie stronniczo, ale sprawiedliwie. Odpowiedzialność zależała na tem, że w razie zdradzenia tajemnicy obrad, lub znoszenia się z podsądnymi, przysięgli pociągnięci będą do odpowiedzialności. Wszyscy słuchali z namaszczeniem. Kupiec, siejąc naokoło siebie odór wódki, i powstrzymując głośną czkawkę, za każdem zdaniem kiwał głową przytakująco.




IX.

Przewodniczący, zakończywszy przemówienie, zwrócił się do podsądnych:
— Szymonie Kartinkin proszę wstać.
Szymon zerwał się nerwowo. — Mięśnie twarzy zaczęły drgać mu jeszcze żywiej.
— Nazwisko pańskie?