prawdzie, bogactwie i nędzy, otaczający uznawali to za niewłaściwe, a po części śmieszne. Matka i ciotka nazywały go dobrodusznie notre cher philosophe. Kiedy czytał powieści, opowiadał tłuste anegdoty, chodził do francuskiego teatru na ucieszne wodewile, i wesoło opowiadał o tem, chwalono go i zachęcano powszechnie. Kiedy uznawał za stosowne ograniczać się w wydatkach, nosił stary płaszcz, wina nie pijał, wszyscy to uważali za chęć popisu, za dziwactwo. Skoro wydawał dużo pieniędzy na polowania, albo urządzał sobie niezwykle piękny gabinet, wszyscy wychwalali dobry gust i nieśli kosztowne podarki.
Kiedy prowadził się przyzwoicie, był skromnym i chciał takim aż do chwili ożenienia się pozostać, matka zaczęła się lękać o jego zdrowie i nietylko nie zasmuciła się, ale raczej ucieszyła wiadomością, że syn stał się mężczyzną, co się zowie, bo odbił jakąś Francuzicę współkoledze.
O wydarzeniu z Kasią, o tem, że Dymitrowi mogła przyjść do głowy myśl o ożenku, księżna nie mogła myśleć bez trwogi.
Fakt, że Niechludow, doszedłszy do pełnoletności, oddał mały mająteczek po ojcu chłopom, fakt ten przeraził matkę i krewnych i do tej pory był przedmiotem drwin i żartów. Opowiadali mu bez przerwy, że chłopi, otrzymawszy ziemię, zamiast zyskać lepszy byt, zbiednieli, wystawili trzy karczmy w wiosce i zupełnie przestali pracować.
Skoro zaś Niechludow, służąc w gwardyi, przehulał i przegrał z kolegami tyle, że matka musiała naruszyć kapitału, to nie zmartwiło jej zupełnie. Owszem uważała, że to rzecz zupełnie naturalna i dobra, że trzeba zawsze przejść taką
Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/81
Ta strona została przepisana.