Kiedy się krowa ocieliła, pierwszych dni po ocieleniu się nie należy nic pożyczać[1].
Pierwsze cielę od ciołki, pierwsze masło z jej mleka ofiarowuje się szpitalom, bo to dobry prognostyk.
Dziewczęta, wracając od dojenia krów, nie powinny nieść szkopków z mlekiem bez przykrycia, ażeby czasem ptaki niebieskie nie zajrzały do nich, gdyż w przeciwnym razie mleka ubędzie, i nie będzie się ustawała śmietanka[2].
Jeżeli przy dojeniu razem z mlekiem odchodzi krew z wymion, w takim razie, przynajmniej według zapewnienia Pisarskiego[3], doi się krowy przez otwór strzałki piorunowej.
Jeżeli przy dojeniu razem z mlekiem odchodzi krew, natenczas odlewa się trochę tego mleka do skorupki i stawia się to na płocie. Musi to stać, dopóki nie przeleci jaskółka; wtedy będzie już dobrze. (Olsztynek, Dąbrówno).
Jeżeli mleko zaraz po wydojeniu zsiada się, wylewa się je na trzy progi i uderza się miotłą dopóty, aż wyschnie. Wtedy krowa znów będzie dawała dobre mleko. (Olsztynek).
Mleko, które się zsiada zaraz po wydojeniu, trzeba cedzić przez wianek ślubny; także przy dojeniu kładzie się do szkopka obrączkę ślubną. To pomaga. (Dąbrówno).
Przy zbijaniu masła kładzie się do śmietany pieniądz, pod obręcze kierzanki zatyka się nóż, pod kierzankę kładzie się grzebień. Im brudniejszy grzebień, tym lepsze będzie masło. (Jerutki).
Przy zbijaniu masła bacznie zwraca się uwagę na to, żeby kierzanka nie stała pod belką. (Wielbark).
Pewna kobieta, która pomimo wszelkich usiłowań nie mogła zbić masła, siadła na koń, wzięła kierzankę zawiązaną w prześcieradło na plecy i objechała całą granicę wsi Puchałowa pod Komorową. Rozumie się samo przez się, że gdy wróciła, okazało się, iż ze śmietany zrobiło się masło. Co dziwniejsza, od tego czasu przychodziło jej łatwo zbijanie masła.
Dziewczyna, która ma odwagę rozgnieść dłonią na ziemi niedźwiadka, łatwo zbija masło.