gi burmistrz, trzeci egzekutor H.[1] Tak się im dzieje po śmierci. Wiecie już teraz i możecie każdemu dalej opowiadać.” Ten kowal był to djabeł[2].
Dwaj terminatorzy, wędrując sobie po świecie. wstąpili na nocleg do jednej gospody. A gospodarz jej miał trzy córki; wszystkie one były zmorami i musiały wychodzić co noc, żeby dręczyć: jedna ludzi, druga bydło, trzecia drzewa. Podróżni położyli się na jednym posłaniu, ale jeden z nich nie mógł zasnąć, i kiedy północ nadeszła, słyszał, jak trzy córki wróciły do domu i rozmawiały między sobą. Były mocno przeziębłe i uskarżały się na swoją biedę. Jedna rzekła do innych: „Tobie jednak lepiej niż mnie, bo daleko łatwiej przedostawać się do obór do bydła, niż do domów ludzkich, szczelnie pozamykanych!” Na to odezwała się trzecia: „Mnie jednakże jest najciężej, bo muszę w zimno włazić na drzewa, by je dusić.“ Podróżny obudził swojego towarzysza, żeby także przysłuchał się tej rozmowie. Nazajutrz udali się do ojca tych trzech dziewcząt i powiedzieli: „Czy wy też wiecie, że córki wasze są zmorami?“ Ojciec nie wiedział o niczym; kiedy mu jednak powiedzieli, co słyszeli w nocy, przekonał się, dlaczego wyglądały zawsze tak blado. Idąc za radą gości, ochrzcił je raz jeszcze, i dzięki temu uwolniły się od złego[3].
Dawno już temu stał na górze Gołdapskiej piękny zamek, zamieszkany przez możnego pana, którego jednak wszyscy się bali, gdyż znany był jako straszny rozbójnik. Przeciwieństwem jego była jego córka (według innych było ich dwie), która
- ↑ Stać tu powinno najprawdopodobniej egzekutor M., zgodnie z wcześniejszą treścią podania.
- ↑ Jakkolwiek podanie to sprawia raczej wrażenie anegdoty albo poprostu wymysłu fantazji, zawiera ono wszakże w sobie nader znamienne pierwiastki ludowe. Przemianę winowajców w konie znamy już z historji karczmarki z Nakomiad. Jest to zresztą wogóle pospolite u Mazurów wierzenie, że źli ludzie po śmierci w postaci koni muszą się męcczyć w ciężkiej pracy.
- ↑ Z okolicy Olsztynka. Porówn. od str. 177 t. VI Wisły.